Zabaw patyczkami ciąg dalszy.
Element również nie przytwierdzony na stałe do żadnego z terenów. W takiej formie poczeka na swoją kolej jako znacznik do scenariuszy.
Księga to stare kawałki grubej pożółkłej kartki, sklejane w kilku warstwach. Okładka tekturowa.
Klasyczny babok, błąd prasy drukarskiej lub celowe zamierzenie przepisywacza Zakazanego Woluminu. Po stronie 16-tej od razu strona 18-ta. To jakby coś podobnego z tymi 13tymi piętrami w wieżowcach, co niby są, a ich nie ma.
Tym akcentem chwilowo zakańczam publikacje. Czasu i mniej, transfer też jakiś nie ten co dawniej, scen więcej czyni ohydnik, a i zapał jakiś nie ten co kiedyś. Bywajcie i do kiedyś, jak skrzydła do archiwizacji na blogu odzyskam.
Bardzo ładna księga. ;)
OdpowiedzUsuńA blog (którego wcześniej nie znałem) dodany do polecanych. ;)