25 dzień 6tego
miesiąca roku 002016.
Lato było upalne tego
roku. Od świtu słońce nie oszczędzało
mizernie zapowiadających się plonów i swymi promieniami paliło wszystko, na co
padło. Kurz i smród od dawna nie zmytego
przez deszcz miasta, wdzierał się przez
niedomknięte okiennice. Kład się po przepracowanej nocy, gdy wszyscy właśnie
wstawali. Jak to mawiali starożytni: „ktoś musi nie spać, by spać mógł ktoś”.
Kładł się, zmęczony jak spasły strażnik miejski po pościgu za zwinnym rabusiem,
jak koń po dniu
przy orce, gdzie w nagrodę smagany jest batem ….. Kładł się i
wiedział, że sen nie przyjdzie choć tyle sił będzie jeszcze dziś potrzebował.
Toż to właśnie dziś przekroczy wrota Labiryntu Śmierci wraz z grupą przyjaciół.
Tyle już razem przeszli, przeżyli przygody, o których niejedni nie są wstanie
marzyć, wyobrazić sobie tego. Może na nich liczyć, a zarazem są najbardziej
nieobliczalnymi ludźmi w tej części krainy, zwanej Culmsee.