wtorek, 10 listopada 2020

Herakles i Dzieci Satyrów



 

Organizację 75 edycji Figurkowego Karnawału Blogowego przechwycił w niecny sposób koyoth z bloga Shadow Grey, a tematem tej odsłony jest „Nim wstanie dzień”. No to zaczynamy.

 

Wieści od Monolith Board Games LLC o zbliżającym się kickstarterze nowej odsłony Mythic Battles tym razem o dumnym tytule Ragnarok, ponownie rozbudził zapał do tego tytułu i Mythic Battles Panteon powrócił na salony naszej „rezydencji”.  Czym jest ta gra, możecie poczytać pod tym linkiem (recenzja). No ale nim znów mogliśmy zagrać, trzeba było wpierw upgradować zestaw do wersji 1,5. Zajęło mi to (włącznie z tłumaczeniem dashbordów) bite pięć dni, ale warto było, wreszcie bogowie Olimpu znów mogą walczyć o Omphalosy, by odzyskać swe utracone moce. 

 


Ot znalazłem zdjęcie z lutego 2018 roku machnięte z synem, po którejś tam rozgrywce. Już wtedy był wymagającym przeciwnikiem. W ten weekend los sprawił, że znów grałem Afrodytą, więc ot machnęliśmy sobie podobną foteczkę. 

 


 


No to tyle tytułem wstępu. Wróćmy do 75 edycji FKB. Poprzedni temat, czyli LXXIV FKB – „Nie wszystko złoto, co się świeci” zaproponowany przez Paulinę z bloga Rzuć 90k6! przegapiłem. Może to i lepiej, bo po namyśle dochodzę do wniosku, że największe moje skarby to moje dzieci, więc ni jak nie pasowałoby ich zdjęcie do październikowego tematu. Natomiast dla 75 edycji przygotowaliśmy dwie figurki z Mythic Battles Panteon.

Ja pomalowałem Satyr Children z zestawu Dionizosa. "Nim wstanie dzień", bawmy się i tańczmy, jedzmy i pijmy. Niech wino się leje. 

 


 


A syn pomalował Heraklesa. Tu wyjaśnienie będzie trochę zagmatwane, ale taki już jestem. A więc tak… Prometeusz dał ludziom ogień. Przemycił go w pustym wnętrzu łodygi kopru. Od tego momentu dzień nie kończył się dla człowieka wraz z zachodem słońca. Nie trzeba było czekać „nim wstanie dzień”. Co to ma do naszego Heraklesa? Za karę Zeus kazał przywiązać Prometeusza do skał Kaukazu. Codziennie o wschodzie Słońca przylatywał tam sęp lub według innej wersji, orzeł Ethon (potomek potworów Tyfona i Echidny) i wyjadał Prometeuszowi wątrobę, która odrastała przez resztę dnia i nocy. No i po kilku latach, przechodząc przez Kaukaz Herakles, zastrzelił z łuku sępa (czy tam też orła), i uwolnił Prometeusza z więzów. Ot cała historia. 


 



 
 
 


 

3 komentarze:

  1. Dobra robota z modelami!

    Choć patrząc na Satyra, to człowiek zdaje sobie sprawę, że z czasem bliżej mu do Sapkowskiego 'wino, śpiew, vomit!' niż 'wino, kobiety, śpiew'.

    Z drugiej strony ogień w pustej łodydze wciąż płonie, więc może nie jest tak źle. ;)

    Z trzeciej strony, patrząc na powyższe zaczynam zastanawiać się o czym naprawdę są te mity. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      W pewnym wieku, gdy konar zapłonie, to już może być z tego całopalny stos. Czyli tańczmy, pijmy, "płońmy konary" bo jutro może być za późno, choć to nieraz równoznaczne z przerzuceniem 5 ton węgla :)

      Usuń
  2. No i to się nazywa rozpoczęcie Karnawału! Dzięki i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń