Druga
część, nim nam niebo spadnie na głowy.
Mordheim
– zrujnowane miasto, z którego wywieziono cały gruz. Ktoś kiedyś
zapytał, dlaczego w starych rozpiskach, każda banda (prawie każda)
nastawiona była na łuki, kusze i tileańskiego najemnika? To
jeszcze raz rzućcie okiem na zdjęcie powyżej i niech to będzie
odpowiedzią.
Bywały
też stoły bogato zastawione ale syndrom strzelca pozostał.
Młyn
z Zakopanego również się nadał, a czemu by nie wykorzystać? A bo
to mieszkańcy Mordheim nie mieli swojej mąki?
He, mąka. W piątek o dość wczesnych godzinach porannych, w jednym z marketów wywalczyłem dwa ostatnie kilogramy mąki żytniej. Tak naszło na wyrzucenie z siebie sytuacji na widok młyna.
Rytuał
na chwałę Niszczycielskich Potęg, na ołtarzu ofiara
(prawdopodobnie prawiczek, bo Bogowie Chaosu takich lubią).
Kultystom przeszkadzają nikczemni khazadzi. Tak było, oto dowód.
Jednym
z miejsc naszych nasiadówek, było lokum u Mellona. Kiedyś dumny
bar o nazwie Magnum, gdzie przelewało się hektolitry ale i w kuchni
owej knajpki, grało w RPGi. Tu graliśmy w Mordheim. Pech chciał,
że po ostatniej potyczce, makiety zostały na stołach i akurat w
tym miejscu, gdzie graliśmy, podczas ulewy – przesiąkł dach.
Dzień kolejne bitwy, spotkania, przychodzimy a tu zamiast grania
mamy suszenie. Nie wszystko udało się uratować, wikol + deszcz to
zła mieszanka.
No
i czilaucik.
A
na koniec wisienka na torcie, zdjęcie od Mariusza. Dawno
dawno temu.
Za górami,
za lasami i wieloma morzami…
tak grało się w Warhammera Fantasy Battle.
Ciąg
dalszy nastąpi...
Ten "leszczu" na ostatnim zdjęciu po lewej, w "oksach", to Sebuś?!!?
OdpowiedzUsuńTak dokładnie. To Sebuch.
UsuńWłączyła mi się nostalgia. Chociaż na battla się nie załapałam (za młody gówniarz był ze mnie, ze zbyt pustym portfelem) to w x-winga pierwszą edycję grałam z chłopakiem w dokładnie ten sam sposób. Dywan, którego jedna krawędź wyznaczała krawędź "kosmosu" a z drugiej strony pieczołowicie rozstawione pudełko od podstawki. I tak się latało po tych beżowo-czarnych wzorkach. Dobrze, że chociaż były one pre-painted to nie było potrzeby, by je ekstra domalowywać.
OdpowiedzUsuńChociaż post masz sprzed kilku dni to dopiero teraz słowa ze wstępu o spadającym niebie nabierają dodatkowego znaczenia :-( (bo zapewne już wiesz, że nie żyje Uderzo)
Swego czasu przyglądałem się z zachwytem X-wing, niestety stara maksyma, mówiąca "rozegraj te wszystkie gry, które masz w domu, a potem szukaj nowych" - zwyciężyła. Śmierć Uderzo, to była bardzo smutna wiadomość, nostalgicznie wygrzebałem swój pierwszy komiks z serii, czyli "Przygody Galla Asteriksa". Całymi godzinami przyglądałem się (będąc dzieciakiem) tej kresce. Jest już w miejscu, gdzie z Januszem Christą będą mogli sobie wyjaśnić kilka spraw i urządzić "pojedynek na rysunek".
Usuń