Szlachta znów zebrała się. Zdmuchując pianę ze złotego chmielowego nektaru, wyjmując kości ze swych mieszków - obradować poczęli. Tym razem znów nie szprechali o zbliżajacej się elekcji, nie obgadywali znanego warchoła Kaszora Tóśka i jego szemranej kompaniji, nie mieli wyrzutów dla braci sejmowej za chęć powierzenia buławy hetmańskiej babie z wąsem. Dziś mieli poważniejsze tematy, zebrali się by debatować nad zawarciem traktatów ze Złotą Łordą Kujtury Chamżyńskiej. Mieli zawrzeć pokój (a może korytarz) i zawiązać współpracę przeciw zakusom zdradliwej Ciemnoty i Zakłamaniu.
Zaczynamy kolejny rozdział współpracy z ChOK'iem. Liczę i liczę - to już jakieś czwarte podejście będzie. Pierwsze gdzieś około roku 1995. Do dyspozycji mieliśmy piwnice pod Ratuszem, wchodziły w grę nawet rozgrywki nocne, które chyba zaważyły na współpracy z "oświatą". Stróż-dozorca był bardzo zdegustowany, że mu nie dajemy wyspać się w pracy, że grać w coś chcemy po nocach. Na to wszystko musiał być czujny, gdyż sesję kończyły się o różnych godzinach, a on biedak, musiał od nas klucze odebrać i wszystko posprawdzać.
Pod sztandarem "klubu miłośników fantastyki" (chyba jakoś tak? Piter Sypek kiedyś w Magii i Miecz pokazywał ogłoszenie naszego klubu?). Poznawanie Świata Mroku, pierwsza krew spita ustami mego Ventrue (nie wspomnę o samych wrażeniach z przeistoczenia), Wampir - Mroczne Wieki (buuu). To w piwnicy Ratusza, Artur podjął się puszczenia sesji w Warhammera 1ed na 11 graczy jednocześnie.
Wycinek z tej sesji:
"Do warownej wioski wpada zdyszany elf i woła do strażnika:
-Panie gwardzista, zamknijcie bramę, gonią mnie wilki, a niektóre mają nawet cztery łapy."
Coś jakoś takoś około 2006-2007 kończyła się długa i owocna współpraca po drugim podejściu. W ChOKu działa wtedy prężna i liczna grupa (ponad 30 osób) pod nazwą sekcja RPG. Prym na saloonach wiódł wtedy Rynio :)
Grupki rozrzucone po salach grały w różne systemy, badały światy, zmierzały się z niebezpieczeństwami, walczyły z wrogamii liczyły skarby. Zdarzały się nawet pojedyncze bitwy w WFB.
Dla mnie ostatnim wydarzeniem tego okresu, był udział w tzw Barwnym Korowodze zorganizowanym przez sekcję RPG, a otwierającym któreś tam z kolei Dni Chełmży. Wróbelki ćwierkają, że idea korowodów kultywowana jest do dziś.
No i w ostatnim krótkim epizodzie, do ChOK'u zawitało Mordheim w wykonaniu naszym, czyli najfajnieszej ekipy.
Rzucano
nas jak worki kartofli po salach, a to nie służyło makietom i terenom
ni czort. Pamiętam sytuację, w której rozłożyliśmy wszystko, nadszedł
czas na pierwsze kulnięcie kośćmi, wpadła do sali jakaś babka z sekcji
plastycznej i aferę zrobiła, że to dziś-teraz ich czas na tę salę.
Trzeba było z kwaśnymi minami - wycofać się. Nasze miejsce zajęła sekcja
plastyczna w liczbie trzech 10-cio latków uzbrojonych w blok techniczny
sztuk jeden i pudełko kredek sztuk jeden.
No, a wróg przyszedł stamtąd...
To by było tyle na dziś. Jutro (16.02.2013) nowo zawiązana sekcja gier bitewnych i planszowych (zawiązana podczas turnieju Adios Amigos z którego fotorelację również tu powiesiłem) rozpoczyna swą działalność. Start o godz 9:00 ..... akumulatory aparatu ładują się.
tia...
OdpowiedzUsuńAno tak, zbieram się by coś napisać o sobocie owej ale ..... hmm ... więc ... normalnie brak słów ...
OdpowiedzUsuńTaaaa pamietam piekne czasu choku pod ratuszem, nocki w wfrp taaaa... piekne czasy niestety one nie wroca...
OdpowiedzUsuńNo tak, na dodatek organizm już wiekowy, złachany - nocki mniej toleruje.
OdpowiedzUsuńTak dawno to było....
OdpowiedzUsuńmoje krasnoludy grubą warstwą kurzu osłonięte czekają na lepsze czasy
OdpowiedzUsuń