Ogr jak ogr (niby),
co tu dużo pisać. Może oprócz tego, że mam słabość do tej
rasy. Bardzo dawno temu, w czasach 1 edycji Warhammera w trakcie
rozgrywania kampanii w Sylvanii u Pitersa, zapisał się w mej
pamięci ogr o prostym imieniu Kurt, pewnie dlatego, że to było
moje pierwsze spotkanie z przedstawicielem tej rasy. Ów osobnik nie
chciał rozmawiać z mym woźnicą, Josepfem Hornhelem, był tylko
głodny i wściekły. Aż strach się bać. Zrobił większe wrażenie
niż armia nieumarłych oblegająca pewien zamek :)
Sam model jest
jednym z pierwszych Najemnych Ostrzy jakie skompletowałem, i wiele
długich lat czekał na pędzel. Berecik zrobił mu Karol, bo ogr był
jego najemnikiem przeznaczonym dla bandy krasnoludów (chyba również
bereciarzy, jejciu jak to dawno było). O chyba tak jakoś: wrzucił
Karol zdjęcie ogra w berecie (jeszcze wtenczas na najmitę?),
zapragnąłem go, przekupiłem Karola plikiem nic już dziś nie
wartych banknotów i ja mam ogra a Karol nie ma już banknotów.
Wulffrey, imię dość
przypadkowe. Miał być Grubich (ponieważ mam jednego identycznie
wyglądającego w fabryce znajomego, który tak się właśnie
nazywa) ale obawiając się kolegów z pracy, wybrałem Wulffrey, co
by w robocie nie dostać w pysk.
Świetnie pomalowny wyznawca moherowych beretów :D
OdpowiedzUsuńDzięki :) Rozpoczynamy zbieranie datków na Kościół Wielkiego Żołądka!
UsuńI rydwany od bezdomnych. :)
UsuńNa Twoją emeryturę też czekamy :)
UsuńDużo tej emerytury nie będzie. ;)
Usuń