Wyruszywszy ze
Sparty, z polis leżącego w Lakonii na południu Peloponezu szybko
przekonali się, że nie będzie to zwykły zwiad. Coś wisiało w
powietrzu, coś co zmieni ich losy, coś co na zawsze obróci w pył
znany im świat. Nie tylko czuli to. Widzieli znaki… pioruny
goniły się po niebie, Olimp drżał w posadach. Bogowie albo się
gniewali na ludzi albo … na siebie! Niech ich Zeus ma w swym
miłosierdziu.
Mini-kampania z
Garranem rozpoczęta. Spontaniczna, improwizowana, niekonwencjonalna.
Zakładamy cykl kilku scenariuszy, w którym każdy z poprzednich
będzie miał wpływ na następny. Zaczęliśmy z pięcioma punktami
rekrutacyjnymi. Jeden bohater i dwie jednostki podstawowe i tą ekipą
„przechodzimy” dalsze nazwijmy to przygody plus nowe rekrutacje
by na końcu zaszczycił nas jeden z bogów Olimpu i poprowadził ku
chwalebnemu zwycięstwu.
I tak stanęli
przeciw sobie Leonidas dowodzący Spartanami i Centaurami ...
... oraz Cecrops przewodzący Toxotai i Hoplitom.
Założenia
scenariusza 1.
W trzeciej rundzie
na jeden z trzech losowych obszarów (rzut k6) spada omphalos. Jest
sporych rozmiarów, a uderzając o ziemię, zakopuje się do połowy.
Należy go wykopać używając do tego pełnej aktywacji jednostki.
Przeniesienie go przez swoją krawędź stołu (ta czynność również
wymagała zagrania pełnej aktywacji, skoro wchodzi się używając
karty to i wychodzi również) lub kompletne rozbicie przeciwnika (a
bogów nie ma więc i przyzwania wskrzeszającego również), kończy
rozgrywkę zwycięstwem.
Zdobycie omphalosa w
pierwszym scenariuszu, daję jego kartę do decku w następnych
rozgrywkach. Można go też zamienić w dowolnym momencie przed
scenariuszem na jeden dodatkowy punkt rekrutacji. Jam to się nie
chwaląc sprawił.
Z pełnym impetem na
przyszłe pole bitwy wpadają Centaury galopując ile sił w kopytach
w miejsce, w które przed chwilą z nieba spadł kamień. Huk był
ogromny. Leonidas wskazał palcem i rzekł: „Gnajcie, póki kto
inny tego nie posiądzie”. Więc pognały. Po drugiej stronie w
lesie rychłe poruszenie. Już słychać odgłos naciąganych cięciw
więc nieświadome w co, puściły swe strzały pomiędzy owe drzewa.
Krzyki rannych i umierających nie powstrzymały oddziału czającego
się w kniejach i zza drzew zaczęli wyłaniać się Toxotai.
Centaury w pojedynku łuczniczym nikłe miały szanse, więc zaczęły
… kopać, kopać i więcej kopać by wydobyć omphalosa nim będzie
za późno. A czas naglił, gdyż z ruin, z za zawalonych kolumn
wyłonił się Cecrops.
Szczęście miały
Centaury ponieważ nim spadł na nie deszcz strzał z lasu, do
sektora wpadli Spartanie by murem z tarcz zasłonić kopiących.
Dzielni synowie Sparty przyjmują na siebie ataki Toxotai i furię
Cecropsa, który użył swej zdolności uderzenia z zasięgiem 1. To
nie były Termopile. Po tej jednej heroicznej rundzie, Spartanie
„włączywszy tryb znikania” zeszli ze stołu. Zostały po nich
tylko opowieści o chwale i bohaterstwie.
Tyle już wydarzyło
się, nim na miejsce potyczki przybył Leonidas. Szybka ocena
sytuacji i żal oraz smutek po śmierci swych Spartan wzbudza w nim
furię gniewu. Wpada z impetem w Cecropsa, przymierza się do
decydującego ciosu i…
... zamiast tego, podnosi z ziemi wykopanego
przez Centaury omphalosa i biegnie z nim ku bezpiecznemu schronieniu
poza polem bitwy! Cios wymierzony przez Cecropsa, który powinien
dosięgnąć jego pleców, za pomocą swej zdolności zwanej „ściana
tarcz”, Leonidas przekierowuje w Centaury (a właściwie w Centaura), które po otrzymanych
obrażeniach również „włączają tryb znikania” i schodzą z
pola bitwy. Mało heroicznie ale skutecznie.
Tak tak wiem, mało
zdjęć bo dużo emocji i nie było kiedy klikać fotki. Tak tak
wiem, dużo szaraczków, mało pomalowanych … no ale co mam począć
jak nie ma kiedy? Jak mam chwilę to zdecydowanie wolę pograć.
Tęsknię za czasami, w których mogłem malować w pracy, a grać w
domu.
A dorzucę jeszcze
kilka zdjęć z innej potyczki. Bez rozpisywania się.
Bratobójcza walka
między Zeusem a Hadesem. Rozgrywka, w której wygrał Krzysiu, a
wygrałem ja. Skomplikowane ale tak było.
Rzut, który
powinien zmieść Myrmidonów. No ale to Myrmidoni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz