sobota, 4 maja 2024

Wielka Bitwa kończąca kampanię „Culmsee w Płomieniach II”

 


„Urlop majowy” toczy się swoim życiem, nie dość, że mam go raz na kilka lat, to tak gęsto zaplanowane tematami, że nie idzie odpocząć. Na słowo pisane jestem w dalszym ciągu obrażony, więc nie będzie elaboratu. Z drugiej strony na takowy trzeba mieć oprócz weny i chęci, także czas. A każdą wolną sekundę poświęcam poprawianiu pewnej książki i to zaprząta moją głowę.

Tak więc na szybko. Zakończyliśmy kampanię Wielką Bitwą i jak to przy takich projektach, muszą być straty marszowe (wyjazdy majówkowe i brak wolnego od pracy), a tym samym okazało się, że do grania nagle zostało 9ciu i ciężko to podzielić na pół. Chciałem się poświecić i po prostu nie grać tylko utrwalać to wydarzenie, ale pomysł spotkał się z kategoryczną odmową przez chłopaków. Tak więc ustaliliśmy, że skoro Mellona jest najmniej (Chaos) to zrobi się razy2 i tyle. 

 


 Kampania „Culmsee w Płomieniach 2. Długoucha, dwóch pokurczów i ośmiu rozbójników”, była długa i ujawniła kilka słabych stron (może rozwinę to przy podsumowaniu, które kiedyś też naskrobię), między innym to, że chcieliśmy w sposób realny dla Starego Świata zachować możliwości zawierania sojuszy między drużynami (gdy wypadało grać na multiplayer). No i to na dłuższą metę okazało się słabe, bo gdy nagle gracze, którzy do tej pory zawsze byli w sojuszu, ze względu na ich charakter, nagle grali przeciw sobie w trybie 1x1, dzielili się Łupami i pkt zwycięstwa (sam też tak robiłem, grając przeciw Middenheim, wynikało to z logiki, że w następnym scenariuszu znów będziemy w sojuszu przeciw np. orkom i Chaosowi, więc nie powinniśmy się dziś wykrwawiać). No i bardziej rygorystycznie musimy przeglądać i dobierać scenariusze. Było tak, że więcej czasu trwało ustawianie stołu niż rozgrywka, a to nie o to chodzi.


  To, co wyżej odnośnie sojuszy, musiałem powiedzieć, bo przysposabiamy się do kampanii, w której każdy z każdym będzie mógł zawrzeć sojusz (dla zdrowych rozgrywek). Nie byłem tego zwolennikiem, ale przytoczę przykład sojuszu Middenheim z Cult of the Possessed na ostatnim „Długobrodym”, wszystko można wytłumaczyć, a Szreder zrobił w tym przypadku perfekcyjną robotę, czym mnie zauroczył. Nie ważne, wracamy do Wielkiej Bitwy.

 



   Punkty, które drużyny zdobyły w trakcie kampanii, nie odzwierciedlały „potęgi” danej bandy. Graliśmy ze sobą półtora roku i każdy wiedział, kto co ma najsilniejsze i jak gra. Przy podziale na dwa sojusze olaliśmy zasadę, kto z kim może a kto z kim nie może, być w sojuszu. I tak jak za starych czasów, gdy na osiedlu dzieliliśmy się na dwie drużyny do kopania w piłkę, tu wybraliśmy dwóch „kapitanów”. Z jednej strony był Mellon (Kult Ducha Chaosu) a z drugiej Maciej (Orkowie&Gobliny) i naprzemiennie do swoich sojuszy wybierali poszczególnych graczy. 

 


 

  I tak po jednej stronie stołu rozstawili się: Kult Ducha Chaosu + Kult Ducha Chaosu + Nieumarły Poczet Krwawych Smoków + Muszkieterzy z Nuln + Leśni Elfowie z Athel Loren

 


  Po drugiej stronie: Jaszczuroludzie z Lustrii + Jaszczuroludzie z Lustrii + Orkowie i Gobliny + Zwiadowcza kompania z Królestw Ogrów + Zbrojni z Middenheim

 


  Nie było sposobności kontrolować całego stołu (rozgrywka trwała 10 godzin, a mogła dużo dłużej, ale o tym później), wiec skupiłem się na swoim odcinku „frontu” i nad wszystkimi fazami magii, bo wielu magów, dużo pul kości magii i rozproszenia (a na końcu i tak zapomniałem, że jest otwarty portal, za co Mellon się obraził). Naprzeciw moich jaszczuroludzi stanęli muszkieterzy z Nuln z działem, które już w swojej pierwszej turze zdjęło punkt życia kapłanowi z Middenheim na koniu, a pogoda tego dnia jak na złość była słoneczna. Wielkim łukiem z lewej flanki objeżdżałem działo, po drodze skutecznie rozganiając rajtarów i jakiś innych kawalerzystów-bohaterów z Nuln, pod deszczem pocisków z broni strzeleckich miotanych z pobliskich budynków. 

 


  W międzyczasie prawa flanka zajętą przez zielonoskórych oraz ogry zaczęła się łamać i wycofywać pod wpływem uderzenia Chaosu i krwawych smoków. I w tym momencie udało się skink-priestowi otworzyć portal, którym docelowo mieliśmy przerzucać wsparcie na prawy odcinek frontu. I chyba tą drogą jakieś humbaki z Middenheim wskoczyły w wir walk na prawej flance, ale z moich jaszczuroludzi nikt tam nie dotarł, bo przylazł drzewoduch w towarzystwie jakiś spiczastouchych i się priorytety zmieniły, a obiecałem elfom, że z drzewoducha wystrugam sobie flet. 

 



  Udało się też ustrzelić jednego czy dwóch muszkieterów, kameleon z dmuchawki skutecznie wyeliminował strażnika miejskiego (szok) i zmieść z powierzchni ziemi działo wraz z obsługą.

  Gra trwała 10 godzin, a mogła dłużej. Była już północ, jak obie strony rzucały na test rozbicia i podjęliśmy decyzję, że po prostu na przemian rzucamy tylko ten test, bez rozgrywania pozostałych faz gry. Znane nam gry na tego typu silniku są dynamiczne przy rozgrywkach 1x1. 2x2 już bywa, że tej dynamiki zaczyna brakować… więc grając 5x5 potrzeba by zdecydowanie więcej czasu. No ale nie szukaliśmy dynamicznej gry a klimatycznej. 

 



  Ostatecznie rzut na test rozbicie nie udał się drużynie Mellona i tu wraca temat zapomnianego przeze mnie portalu. Czar był grze, zapomniałem o nim jak pytali, bo chcieli jeszcze rozpraszać (choć oczojebne znaczniki stały na stole) i tym portalem uciekł Łowca ogr z CP 9, na którego polował Chaos. Generalnie jakby go dopadli, nie wiem, czy by to coś zmieniło, bo w grze nadal był mój wódz skinków z CP 8 i zasadą zimnokrwisty (choć historia kampanii pokazała, że i ten rzut można oblać), a czar Pandemonium już nie był w grze po tym, jak magu Chaosu zapomniał ileś tam zaklęć, bo Tzeentch tak chciał.

 


Gra fajna, klimatyczna. Czas pozbierać myśli, zregenerować siły i zebrać graczy na kolejną kampanię (a z tym problemu nie będzie). Ahoj Przygodo!

 



 

4 komentarze:

  1. Epicki finał kampanii! Choć na 5x5 chyba bym się nie zdecydował, szaleństwo. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem musimy zacząć od rana i zmagazynować skrzynkę piwa więcej. :)

      Usuń
  2. Jak na "obrażenie się na słowo pisane", to całkiem długa relacja!

    A na poważnie: miło poczytać i super, że udało Wam się rozegrać i zakończyć tak rozbudowaną kampanię. Rozgrywka na tyle osób to rzeczywiście konkretne wyzwanie organizacyjne i czasowe - na zdjęciach wygląda trochę tak, jakbyś turniej u siebie w domu zorganizował. IMO do rozważenia, czy tak dużych gier nie robić w formule, że np. grają tylko bohaterowie, co by skrócić całość, ale to tylko luźna myśl na przyszłość.

    Raz jeszcze: dzięki za relację, super, że Wam się udało i powodzenia w przyszłych kampaniach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domowych warunkach jestem w stanie taki turniej zrobić na 20 osób (tym bardziej że Warheim to również Stary Świat poza murami miejskimi). Ale to też z pogodą loteria, dwa stoły na tarasie a termin turnieju musisz podać z wyprzedzeniem. Tylko że mam tyle rzeczy na głowie, mógłbym nimi obdarować trzy osoby i zastanawiałyby się, w co rękę włożyć. Może kiedyś jak już z pewnych zobowiązań się wygrzebię i nowych nie podejmę.
      Pomysł z graniem samymi bohaterami iście demoniczny. Wrzucę na tapetę, jak skończymy kolejną kampanię i też najdzie ochota na podobną mordownię.
      Ahoj Przygodo!

      Usuń