Kochana Pani Matka, Szanowny Panie Ojcze. Dziękuję za list
od Was, który dopiero teraz otrzymałem. Cieszę się, że oboje w zdrowiu, że
trwacie w wierze i miłości.
Me słowa nie niosą dobrych wieści dla Was i serce me ściska
na myśl co będziecie czuli. Nie mogę dłużej zwlekać z napisaniem. Zostałem
ranion i czuję, że poważnie. Pogodzonym już ze Stwórcą i czekam na chwilę, gdy
stanę przed Jego obliczem. Nie smućcie się, proszę. Gdy spojrzę oczyma
wspomnień na ostatnie dni, wiem, że moja ofiara nie poszła na marne, a krew
przelana w słusznej sprawie. Za Was, naszych bliskich, za nasz dom rodzinny,
naszą ziemię. Nasz kraj. Pan Bóg kule nosi i tą przypisał dla mnie.
Fort Calisia October 2nd 1864
Dotarliśmy tam
jako posiłki trzeciego dnia oblężenia. To było prawdziwe piekło na ziemi.
Prosto z marszu uzupełnialiśmy luki na fortyfikacjach, które naprędce budowano
przed atakiem z pokładów kolejowych, z beli bawełny obsypanych gliną. W
niektórych miejscach pnie drzew powbijane w ziemię tworzyły mur niczym w
średniowiecznym grodzie, choć między tymi pniami zdarzały się przerwy, przez
które mógł prześliznąć się niegruby mężczyzna.
To co tego dnia
działo się na ziemi, działo się na niebie. Nad nami, aż po horyzont kłębiły się
czarne chmury, rażąc piorunami. Jestem pewny, że tak jak ja, tak i wielu innych
widziało zbliżający się Dzień Sądu Ostatecznego. Błyskawice rzucane przez
Janioły w nas i atakujących wrogów łączyły się w straszną muzykę wraz z
kanonadą równych lub mniej równych salw z karabinów. Refreny grały wystrzały z
armat i moździerzy obu stron. Płonące drzewa, setki martwych pomieszanych z
umierającymi, krew i odór, dym gryzący gardło, szum w uszach i wyjące niebo ……
znużony padłem, gdy melodie bitwy ucichały. Po całym dniu, padłem tam gdzie
stałem, przy połamanym świerku.
Obudziła mnie
wilgoć. Leżałem twarzą w kałuży i tylko
cudem nie utonąłem we śnie. Niebo płakało, zalewając świat łzami tak obficie,
że widoczność była mała. W koło mnie trupy przyjaciół mieszały się ze śpiącymi.
Czy to przeczucie, czy Opatrzność przykuła wzrok akurat w to miejsce? Dojrzałem
błysk odbijanego światła by za chwilę zobaczyć ich. Podchodzili pod nasze
umocnienia niezauważalnie. Cicho, by gwałtownie zaatakować i wyrwać duszę z ciał
pozostałych przy życiu mych kompanów.
Pani Matko pamiętasz mój pierwszy płacz, gdy powołany zostałem do życia.
Tego poranka znów zapłakałem. W niebogłosy uwolniłem straszny płacz dzikiej
bestii przywartej do ściany. Bitwa rozgorzała na nowo.
Zabijaliśmy się
tak szybko jak to było możliwe. Coraz mniej wystrzałów przecinało powietrze,
głucha cisza i bębnienie kropli deszczu zaczynały zwyciężać. I mój karabin
zamilkł. Ładownica przemokła, bezradnie szukałem suchych ładunków u martwych.
Nigdzie nie widziałem
żywego podoficera. Ktoś musiał to zrobić. Drżącą ręką nałożyłem bagnet, kątem
oka widziałem, że chłopaki idą mym przykładem by za chwilę niczym owe pioruny z
wczoraj, spaść na wroga z bojowym okrzykiem, uskrzydleni niosąc śmierć.
Koszmar tych
dni zakończył wystrzał. Poznałem go. Tam na umocnieniach Calisia stanąłem
niczym sparaliżowany naprzeciw młodego Beniamina, syna nauczyciela muzyki
Giersona. To on strzelił. Rozpoznał mnie, gdy padałem na kolana. Widziałem w
jego oczach strach. Przekażcie sąsiadom, że nie czuję urazu ni żalu. A i Was
proszę, byście mu wybaczyli. Przyszło nam żyć w takich czasach. Ja też
odebrałem życie niejednemu synowi swojej matki, niejednemu mężowi swojej żony.
…………………………………………………………….
- Czy mógłby mi Pan podać nową kartkę? Nie mogę wysłać
tego listu, napiszę jeszcze raz.
Kochana Pani Matka, Szanowny Panie Ojcze. Dziękuję za list
od Was, który dopiero teraz otrzymałem. Cieszę się, że oboje w zdrowiu, że
trwacie w wierze i miłości.
Me słowa nie niosą dobrych wieści dla Was i serce me ściska
na myśl co będziecie czuli. Nie mogę dłużej zwlekać z napisaniem. Zostałem
ranion i czuję, że poważnie. Pogodzonym już ze Stwórcą i czekam na chwilę, gdy
stanę przed Jego obliczem. Nie smućcie się, proszę. Gdy spojrzę oczyma
wspomnień na ostatnie dni, wiem, że moja ofiara nie poszła na marne, a krew
przelana w słusznej sprawie. Za Was, naszych bliskich, za nasz dom rodzinny,
naszą ziemię. Nasz kraj. Pan Bóg kule nosi i tą przypisał dla mnie. Wspomnijcie
o mnie przy pacierzach. Dziękuję Panu, że dał mi takich rodzicieli. Kochana
Pani Matko, Szanowny Panie Ojcze, kocha…..
…………… i odeszła młoda
dusza …………………..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz