Bez zbędnych dyrdymałów i banialuków o wojnach zła i dobra; na wstępnie było zgodnie ze współczesnymi trendami, żadnych sojuszy, żadnych różnic, barier, klas ani podziałów rasowych ... napierdzielanka sprawiedliwa: każdy na każdego! I oto pierwszy kadr i pierwsza reprezentacja: Orks!
Następnie wyległy tłumnie i ochoczo: Gobliny a za nimi oczywiście znowu Orki, wykazujące się niezwykłą smykałką do kamuflażu-skryte za kadrem.
Ekipa nr 3 to entuzjaści przydomowych zielników (co obrazuje fotka poniżej) zwani potocznie Flejtuchami Nurgla:
Kolejne ekipy już jakby w starciu były, a są to mianowicie Kranoludzie i Skaveni:
Poniżej indywidualne zdjęcie mężnych Krasnoludów, na którym ewidentnie widać zaskoczonego szefa z wybałuszonymi oczyma: "a żesz jego...więcej tego nie piję, szczury wielkie jako ludzi widzę", praworządnych ziomów po lewej pragnących usuwać toporem zło z tego świata oraz Pana w Extra pelerynie krzywiącego gębę w grymasie mówiącym: "a tak, właśnie ja wszystkich was pozabijam, no co, co boicie się..."
i ostatnia banda do przedstawienia czyli super, świetne, najfajniejsze i urocze Skaveny nr 2 (nie, nie jestem stronnicza).
Los tak nam potasował karty, że bez celów szlachetnych jeno z mordem w oczach, kłapiąc kłami i cuchnąc zepsuciem ruszyliśmy zabijać się na wzajem. I tak majtając wszelkim ustrojstwem do rzucania kamieniami Skaveny nr 2, gibkim ruchem na 6" wpadły w ruinki.
Orki w tandemie z Goblinami ruszyły w wyznaczoną przez zielony palec przeznaczenia wąską dróżkę pomiędzy budynkami:
Carnival Nurgla chojraczo bez kitrania środkiem ulic paradował,
rozciągając smród na dwie przecznice
a tutaj na chwile przenosimy się poza plan głównych wydarzeń i widzimy jakaż kipiąca emocjami atmosfera, "te wybuchy, te pościgi"...patrząc na rozgrywających aż słychać te pełne napięcia dialogi:
-"no jo..."
-"tiaa, ..."
-"hmmmm..."
a tutaj to już wręcz krzyk pada z kadru:
-"jezu...zasypiam"
i prawie natychmiast wracam do akcji:) gdyż natychmiast następuje deklaracja szarży i dochodzi do straszliwego kombatu, nawet się reporter nie zdążył zorientować a już pierwsze ofiary leżały łapkami do góry, trzeba dodać, że dla szarej druzy w tym momencie zaczęła się eksterminacja zakończona oddaleniem się z pola walki (w oddali można wprawnym okiem spostrzec "czarna pelerynę" knującą straszliwy plan masowej zagłady)
Skavenki nr 2 zwane pieszczotliwie Myszorami znajdują sobie doskonałą miejscówkę w delikatnym cieniu pod obiecującymi przygody drabinami:
Goblinowskie Orki przeciskają się wąska uliczką, depcząc se po stópkach i co raz popadając w animozje z powodu obtarć na piętach
Orks, wyglądają jakby biegły do starcia z pierwszym napotkanym przeciwnikiem (bo przecież nie ma sojuszy)
a Carnival dalej sunie i snuje (się)
I tak różne fikuśne akcje mają miejsce np Myszory włażą na drabinki i zaczynają rzucać kamieniami do celu
a celem okazuje się być kolo w czarnej pelerynie zagłady. I tak na zdjęciu poniżej mamy możliwość obserwacji nietypowej sytuacji, kiedy to na nadmierny stres związany z wszechogarniająca walką zostaje zastosowana klasyczna pozycja jogi Urdhva Dhanurasana czyli popularny mostek...
tego nam było trzeba, tej figlarności losu, tego zwrotu akcji, panowie z poza planu jak magią odmienieni nowa iskrę życia w sobie poczuli:
zabawa przednia, gębusie uchachane:)
nawet krew ofiar nie mogła zmącić tej radosnej chwili...
ale wracając do akcji: Goblinowe orki na skutek częstych animozji delikatnie się przetrzebiły co więcej zielony palec przeznaczenia nie wybrał prawdopodobnie najlepszej drogi dla nich...
w tej oto sytuacji podwyższonego ryzyka utraty zdrowia a nawet życia do walki "wkroczyło" oko opatrzności wyboru właściwej drogi:
Czy to pomogło okaże się jeszcze...
Nie mniej ogólny ferwor i energia udzieliły się bandom i tak Nurgl od razu żwawiej zaczął wywijać młotkami
co więcej do szarży nawet dobiegł, na spotkanie oczekującym go Orkom
i Bach! zderzenie następuje i pac! pierwsza ofiara kombatu leży
Nadmienić trzeba, że pierwszy kombat do jakiego doszło zniszczył właściwie obu przeciwników, Krasnoludy wyczerpane zwycięstwem nad Skavenami nr 1, poległy ostatecznie w bitwie ze zgnilizną Carnivalu w związku z tym w akcji pozostały już tylko cztery bandy...
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ ......
Fajne fotki! Z band najlepiej prezentują się Zielonoskórzy i Karnawał. Karnawału zazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńŁączę się w karnawałowej zazdrości ;) Kreskówskowy domek z pierwszej fotki nader elegancki.
OdpowiedzUsuń