wtorek, 21 października 2014

Mord(ka) na dworzysku...


 
Zaczęło się jak okrutna historia odwiecznej walki dobra ze złem, klasyka gatunku...
Zamek, ten ostatni bastion strzegący nas maluczkich przed wszechogarniającym chaosem i mrokiem - stał po środku.  To tam skryci  (mniej lub bardziej)  sprzymierzeni koniecznością  wyższej instancji,  zwanej dobrem ogółu: Reikland,   Siostry  Sigmara (choć jak chodzą słuchy, Sigmar był jedynakiem:) i Krasnoludzie  postanowili bronić resztek światłości  w tym łez padole...

Trzeba nadmienić, że największa światłość biła z brązowych kuferków wypełnionych domniemanym goldem.
 

 I tych oto skarbów broniła ta zjednoczona armia...


 
a przed kim to? A juści przed najgorszą zarazą, szatańskim pomiotem uzbrojonym w klątwy, czary, miecze, łuki, topory, młoty i salwy szyderczego śmiechu:) i tak oto z czterech rogów stołu niczym z czterech stron świata wypeł...zło Zło. W podwójnej sile szyderczych spazmów śmiechu Carnival Chaosu:
 
 
na zdjęciu poniżej proponuję zwrócić uwagę na fenomenalny przykład współczesnej duńskiej architektury odwołującej się do syntezy stylu budowlanego...
 
 
śmiercionośne Dark Elfy
 

oraz plugawi Beastmeni z Minotaurem w swych szeregach
 
 
takie małe sprostowanie, carnival śmiechem powalał wszystkich złych, dobrych, neutralnie chaotycznych, ludzkich i potwornych:), Dark Elfy przyjęły taktykę śmierćNiosę! albo nie niosę...taktyka Beastmenów pozostała nieodgadniona:)-chociaż patrząc na fotkę powyżej, można wysnuć dość odważną tezę, że prawdopodobnie Minotaur próbował taktyki maskującej, wszakże jest prawie niewidoczny na tle dawnej budowli...
i tak oto wypełznięte zło niepostrzeżenie przybliżało się do bram gdy nagle, jak grom z jasnego nieba spadły na miasto...psy, straszliwe okrutne i żądne krwi oraz flaków i różnych takich...wypadły z czwartego punktu krzyżujących się tam mocy i powzięły atak na najbliższe żywe istoty...pech chciał, że najbliższe nie znaczyło dla nich najlepsze:
 
  
Poniżej taki smaczek i zagadka dla wielbicieli Warhammera: kim-czym jest pies w niebieskim przyodziewku?
 
 
Jeśli kogoś zaintrygowało cóż to za magiczna fluorescencyjna obręcz przy brutalu się majta,to z wyjaśnieniem pędzę, otóż jest to szczęśliwie w pierwszej turze znaleziony artefaktyczny miecz dający: +1 A, +1 S, 1+ I oraz +1WS.
Co raz zaduma malowała się na twarzach gawiedzi zebranej i obserwującej to fascynujące wydarzenie,
 
 
chociaż może to bardziej zdumienie lub nawet początki stuporu...czasem udawało się go przełamać, wówczas zebrani z niekrytym zainteresowaniem patrzyli na dokonujące się przemiany:
 
 
A były one następujące: Carnival Chaosu pomalutku (bardzo pomalutku) zmierzał ku bramie głównej
 
 
podobne wysiłki czyniły chyże Elfy (koleś na zdjęciu poniżej był tak rączy, iż nie zdołałam uchwycić go całego w kadrze)
 
 
oraz miarowo kroczący Beastmeni
 
 
Zdublowany Carnival dalej walczył z psami vel...?
 

I tak zasypywani gradem strzał Reiklandu, Krasnoludzkich bełtów, kul, słów, Sigmarowych przekleństw oraz zasad, niestrudzeni parli pod mury. Pierwsze wdarły się Nurglingi, bestialsko lub może beztrosko podskakując z nieukrywanej i rozpierającej je radości spaczenia, wylądowały na murach,
 
 
w tym samym czasie Minotaur stanął u bram
 
 
a Dark Elfy rozmazane przez speeda chyłkiem pod murami sunęły
 
 
w bonusie piękno elfickie na chwilę przed śmiercią oraz znana nam już duńska zabudowa terenu
 
 
Widoczny popłoch i zamęt na dziedzińcu się zrobił...;)
 
 
I teraz słowami opiszę co nastąpiło gdyż obraz tej sytuacji był tak okrutny, że oczom ukazywać go nie zdołam: Minotaur rażony jak gromem czyli krytyczną strzałą legł w przejściu niczym samiec Alfa po spotkaniu z kolegami i na ten widok, nadobna niewiasta Sigmarowej konotacji (widoczna na pierwszym zdjęciu) jak się nie wścieknie, nienawiścią wielką do niego zapała i ...jeb! na łeb nieprzytomny mu skoczy, biczami macha w szale oraz panice ogromnej, w ten kuriozalny sposób śmierć mu zadawszy...cóż cios to był przepotworny, gdyż od tego momentu na liderkę Beastmeni kulać musieli...
W tym czasie Carnival co tresować zwierzaki postanowił, przypomniał sobie o celu misji i pod mury razem z kumplami po fachu ruszył.
 
 
Ruszał się znacznie więc po kilku turach:) okropny smród rozkładu i gangreny zawitał u bramy
 
 
wprawne oko zapewne zauważyło superbohatera z peleryną, tak to DarkElf wspierał kolejne natarcie na dziedziniec i wówczas...


rozładował mi się aparat 
w związku z tym w słowach mogę zawrzeć koniec tej strasznej historii lub jeśli koledzy raczą obrazem poratować można historię utrzymać w obecnej konwencji:)


special bonus z poza planu:
przedstawiciel sióstr obwieszcza w kategoryczny sposób warunki sojuszu pobratymcowi krasnoludzkiemu, ten miażdżąc w dłoniach jakiś ciemny kształt przystaje, darkElfi człowiek przysłuchuje się temu z niejakim znużeniem.
 

Reiklandzki przywódca słysząc zadziwiające siostrzane warunki w krótkich i precyzyjnych słowach: ej ej ej wzmacniając je gestem oparcia rąk w pasie stara się wynegocjować coś lepszego dla swej bandy, w tym czasie niepostrzeżenie darkElfi człek wypróbowuje nową broń mroku: rezonansowe zaginanie czasoprzestrzeni powodujące konturowe rozmycie, jak widać na załączonej poniżej fotografii wprowadzając dłoń w odpowiednią częstotliwość spowodował rozmycie Sigmarowego brata oraz Reiklandzich rąk.
 

Siła rezonansowego uderzenia przechodzi na Kult(ystę) Beastmenów, jego profesję bezsprzecznie zdradza bałwochwalcza odzież; nauka na przyszłość zaginanie czasoprzestrzeni nie działa na członków karnawałowej trupy. Na pierwszym planie widzimy jak bustuje się krasnoludzkich wojowników: spojrzeniem pełnym sympatii i niemego uwielbienia.
 

A poniżej zaskoczony, wybity, odrętwiały po uprzedniej fali uderzeniowej Kult(ysta) zanurza się w rozważaniach natury egzystencjalno-budowlanych: co ja tu robię, tak na tym krześle?...co on robi z miarką nad budynkiem?...z kolei twarz chaosu jakby wyrażała aprobatę: O, będzie zabawa!
 

Jak na każdym planie tak i tutaj była chwila zmęczenia materiału kiedy to zdało się słyszeć depresyjne myśli zebranych: co on tu robi, ten w brązowym?... ależ łupnęło mi w krzyżu...no nie wiem czy tak wyglądają zwycięstwa...hmm to moja armia, jakaś dziwna?...a tak tu sobie siedzę i w dół patrzę...gdzie to było napisane?...i jedynie przedstawiciel sióstr zasilany specjalnym światłem Sigmara znajdującym się nad jego głową zdołał zachować oblicze pogodne i bez lęku spogląda na chaos w brązowym swetrze.
 
I

I nagle każdy poczuł nowy przypływ energii, Kult(ysta) się poderwał, chaos podniósł swe oblicze, drugi chaos bezczelnym spojrzeniem rzucił wyzwanie Krasnoludzkiemu mistrzowi, Reiklandczyk obmyślił nowy plan ataku a Mroczny Człowiek ponownie sięgnął po mroczną broń, wprowadzając tym razem w rezonans swoją głowę oraz na nieszczęście głowę swojego sojusznika, zdystansowany brat Sigmara spokojnie pił potion wspomagający go w przyszłej turze...
 

1 komentarz: